70 lat wspomnień - Hipolit Korwin Milewski Tom I - Hipolit Korwin - Milewski

70 lat wspomnień - Hipolit Korwin Milewski Tom I - Hipolit Korwin - Milewski

Pracowaliśmy, siedząc na ławce i pochyleni nad pulpitami pod nieustannym dozorem albo “maitre d’etude” czyli klasowego dozorcy na pensji, albo w liceum pod okiem p. profesora – zimą jedenaście, a latem jedenaście i pół godzin dziennie. Mianowicie: zimą o pół do szóstej, a latem o piątej trąba archanioła w postaci ogromnego dzwonu wypędzała nas z łóżka, 1/2 godziny na toaletę, potem przygotowanie lekcji i repetycja, o siódmej i pół śniadanie – do wyboru biała kawa lub czekolada z bułką i masłem, i marsz do liceum. Tam dla 1800 uczniów dwie tylko, wprawdzie ogromne bramy, jedna (nasza) od rue du Havre, druga od ulicy Caumartin, otwierały się nie na głos dzwonu, lecz bębna, 5 minut przed 8. Punkt o ósmej przed drugim bębnem 1 800 malców już siedziało w trzydziestu audytoriach, albowiem klasy były rozdzielone każda na trzy tzw. dywizje – i profesor w todze i sędziowskiej czapce rozpoczynał lekcje. Pięć minut po 8 trzecie bębnienie i zamknięcie bramy. Kto w ciągu szkolnego roku więcej niż dwa razy w porę nie przybył bez uprzedniego zawiadomienia ze strony rodziców lub dyrektora pensjonatu, był nielitościwie wykluczany z liceum. W ciągu moich 7 lat w liceum Bonaparte zdarzył się tylko jeden taki wypadek. Dla tego, który taką szkole przebył, już na całe życie “rendez-vous” o 4.30 nie oznacza tak, jak dla 29 milionów moich kochanych rodaków, coś między obiadem a kolacją: to oznacza czwartą 29 minut i 60 sekund. Takich jedenastogodzinowych dni roboczych mieliśmy, po odliczeniu niedziel, letnich wakacji – i bardzo krótkich, na wszystkie święta, Boże Narodzenie, Nowy Rok, Zapusty, Wielkanoc, Wniebowstąpienie, urlopów, razem 255 dni, czyli 2 805 godzin pracy umysłowej rocznie. Jak się przekonałem potem, jeden z moich siostrzeńców, bardzo gorliwy uczeń, miał w gimnazjum rosyjskim w Wilnie 165 dni roboczych po 7 godzin z przygotowaniem – razem 1155 godzin, czyli daleko mniej niż połowę. Jak jeszcze później rachowałem z młodym p. Platerem z Dąbrownicy, uważanym w petersburskiem liceum za lepszego ucznia, tam się miało dzięki wszystkim dniom galowym tylko 105 dni roboczych po 7 godzin, a więc 735 godzin pracy rocznej. To, daleko więcej niż różnica programu lub zdolności nauczycieli, daje pojęcie o poziomie wykształcenia młodych ludzi we Francji w mojej młodości i w byłym zaborze rosyjskim. A wszakże p. Clemenceau, Thiers, Guizot, Lamartine, Chateaubriand itd., którzy wszyscy to “przepracowanie umysłowe” przeżyli, w osiemdziesiątym roku życia wcale jeszcze “ramolciami” nie byli. Zalecam ten rachuneczek naszym łatwowiernym mateczkom, które się tak łatwo dają rozczulać mniemanym wyczerpaniem umysłowym swoich małych figlarzy. Podstawowymi zasadami naszego wychowania i wykształcenia były: co do nauk, rywalizacja; mieliśmy w liceum tygodniowe konkursy w rozmaitych przedmiotach, w których klasowano uczniów podług piśmiennych wypracowań, a w końcu roku wszystkie paryskie licea wysyłały do Sorbony po 5 przedstawicieli każdej klasy na tzw. konkursy generalne – których rezultaty ogłaszano we wszystkich gazetach; a rozdawanie nagród pod przewodnictwem Ministra Oświaty, poprzedzane jedną łacińską mową, wypowiedzianą przez któregoś z młodych profesorów i jedną francuską, wypowiedzianą przez jakąś znakomitość naukową lub literacką, stanowiło dla całej wykształconej publiczności paryskiej uroczystość, która ją interesowała w większym stopniu niż dziś popisy sportowe. Obok niezawodnych korzyści, jakie przynosił ten system konkursowy, może jemu to trzeba przypisać jedyną, moim zdaniem, ujemną stronę nauczania w ówczesnych liceach paryskich. Liceum Bonaparte, położone w pięknej dzielnicy, cieszyło się specjalną protekcją władz cesarskich i komplet profesorów był pierwszorzędny. Z moich nauczycieli pp. Wiktor Duruy (historyk), Manuel (poeta), Greard (pedagog), Perrens – krytyk i historyk, zostali członkami Akademii francuskiej. Błąd był w tym: w każdej klasie było nas około sześćdziesięciu uczniów, których można było rozdzielić na trzy mniej więcej grupy. Dwudziestu czołowymi (do których brat i ja należeliśmy) profesorowie zajmowali się bardzo starannie, następną grupą już znacznie mniej, a ostatnią wcale nic. Nie czuli, że ich krzywdzili, ponieważ przejściowych egzaminów z klasy do klasy nie było. Fragment tekstu. Książka liczy 486 stron.Format B5 oprawa twarda źródło opisu: http://coryllus.pl/products-page/books/hipolit-kor...(?) źródło okładki: http://coryllus.pl/products-page/books/hipolit-kor...»

język polski
liczba stron 485
kategoria biografia/autobiografia/pamiętnik
data wydania 2 listopada 2016
słowa kluczowe Coryllus, Klinika Języka, korwin, milewski, wspomnienia, gospodarka
ISBN 9788364197338
Aby oceniać i komentować zarejestruj się!
Rejestracja jest za darmo i jest bardzo szybka! Kliknij tutaj aby założyć konto. Trwa to tylko 15 sekund!.

Podobne wpisy do 70 lat wspomnień - Hipolit Korwin Milewski Tom I - Hipolit Korwin - Milewski

Najdalsza podróż - Stanislav Grof

"Do późnych lat sześćdziesiątych XX wieku zachodnia cywilizacja przemysłowa niemal w ogóle nie interesowała się problematyką śmierci i umierania. Jedynym wiarygodnym wytłumaczeniem tego fenomenu jest masowe wypieranie się śmierci i tłumienie wszystki...

Perłowy konterfekt - Patryk Garkowski

Tekst pochodzi ze strony www.radwan.pl Patryk Daniel Garkowski jest uzdolnionym pisarzem, działaczem naukowym i artystą urodzonym 23 sierpnia 1996 roku. Od wczesnej młodości interesowała go wiedza z zakresu filozofii, socjologii, historii, filologii...

Życie codzienne w Bytomiu. Od lokacji do I wojny światowej 1254 - 1914 - Jan Drabina

Przedmiotem opracowania są minione wieki Bytomia, a dokładniej lata od lokacji miasta po rok 1914. Nie trzeba dowodzić, że wybuch I wojny światowej kończył nie tylko ową, jak zwykło się ją określać, piękną epokę w dziejach Europy, ale i dla miasta zn...

Spinka - Katarzyna Kacprzak

Pierwszy w Polsce korpokryminał! W międzynarodowej korporacji na warszawskim mordorze dni wyglądają podobnie. Pracownicy dzielą czas między obowiązki służbowe, kawę w biurowej kuchni, żarty, plotki, drobne intrygi i romanse. Wszystko zmienia się, gdy...

Zręczne ręce. Tkactwo, technika klockowa, haftowanie makrama, szydełkowanie, roboty na drutach

Praktyczny podręcznik o pracach ręcznych dla szerokiego kręgu czytelników. Ten praktyczny podręcznik zawiera opisy czterech technik znanych robótek ręcznych, a więc haftowania, makramy, szydełkowania i robót na drutach, przy których znajdują się wzor...

Egzamin dojrzałości - Lois Lowry

Natalie Armstrong ma wszystko, o czym dziewczyna może marzyć: urodę i inteligencję, kochającą rodzinę i wspaniałego chłopaka. Przed nią wymarzone studia medyczne. A jednak czegoś jej brakuje, a mianowicie odpowiedzi na bardzo ważne pytanie: Kim jest...

Logowanie
Rejestracja